Rodzice zawarli KONTRAKT z Mateuszem (lat 3) …

3-letni Mateusz i … kontrakt! Już samo zestawienie tych słów brzmi wręcz szokująco.

Kilkuletnie dziecko kojarzy się z dobrem, z nieograniczoną i bezwarunkową miłością, beztroską, z dzieckiem biegającym po łące i czystą radością… Słowo „kontrakt” jest zimne, kojarzy się z czymś wyrachowanym, oficjalnym, bez emocji, interesownym…

Choć może brzmieć to przerażająco, to „zawieranie kontraktów” z dzieckiem bywa potrzebne i w wielu przypadkach pomaga uporządkować sposób i zasady funkcjonowania na co dzień.

Jako terapeutka, NIE jestem zwolenniczką wprowadzania sztywnych zasad i reguł między mną a dzieckiem, z którym pracuję. Staram się, żeby to moja postawa wobec dziecka podczas terapii była dla niego wystarczająco czytelna. By wiedziało jakie są moje oczekiwania wobec niego. I nie chodzi tutaj o użycie tonu rozkazująco-nakazującego … wręcz przeciwnie. Cudów można dokonać będąc opanowanym, stanowczym i zrozumiałym, przejrzystym dla dziecka… Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mnie – terapeucie – jest łatwiej. Ze mną dziecko spędza jedynie godzinę w ciągu dnia, rodzice zaś są z nim przez wiele godzin codziennie.
Kiedy dziecko przychodzi do mnie znajduje się w nowym miejscu, bywa wystraszone, onieśmielone nową sytuacją, nowym otoczeniem. Często dostaje również od rodziców wytyczne: „bądź grzeczny”… „nie bój się, ta pani jest bardzo miła”… Od samego początku więc udaje mi się wyznaczyć pewne zasady i granice, których nie przekraczamy.

Poza tym gabinet, w którym prowadzę rehabilitację jest salą zazwyczaj pełną zabawek – zabawek nowych dla tego dziecka, więc dodatkowo zachowuje się ono trochę inaczej niż w domu… Bo w domu dziecko jest u siebie, na swoim terytorium i w swoim otoczeniu, co daje mu poczucie bezpieczeństwa i możliwości przejęcia kontroli nad sytuacją. Dzieci szybko uczą się mocnych i słabych stron rodziców… i często to wykorzystują do osiągnięcia swoich celów. Tak młody i elastyczny układ nerwowy uczy się błyskawicznie!

Kiedy dziecko jest maleńkie bardzo trudno rodzicom wprowadzać mu zasady i reguły. Dziecko rośnie, nam się wydaje, że wciąż jest takie maleńkie, więc pozwalamy mu na wszystko … i w przypadku niektórych dzieci przychodzi taki moment kiedy my, dorośli, zaczynamy tracić kontrolę nad ich zachowaniem.

Mam takie wspomnienie z dzieciństwa: tata mówi do mojej mamy: „daj jej spokój z tym sprzątaniem, ona ma dopiero 5 lat”, a ja z dzikim uśmiechem podbiegam do taty i go przytulam, bo dobrze wiem, że uchronił mnie od nieprzyjemnej czynności jaką jest sprzątanie! Ta sytuacja powtarzała się wielokrotnie. No właśnie, ale czy to była właściwa postawa rodzica…

Zanim się zorientujemy jak do tego doszło, zauważamy, że dziecko jest nieznośne, rozkapryszone, nie do wytrzymania. Nie możemy zapanować na jego zachowaniami … uderzyło nas, szturchnęło mocno brata, pomazało świeżo pomalowaną ścianę w pokoju … W domu zaczyna rozgrywać się koszmar wychowawczy.

A w przedszkolu? Zdarza się, że odbieramy dziecko z przedszkola, a tam informacja „ Mateusz jest bardzo grzeczny, posłuszny, złoty chłopak”!? … O co więc w tym wszystkim chodzi? To samo dziecko, a jakby dwie różne osoby!

Oczywiście zdarza się i drugi scenariusz – odbieramy dziecko z przedszkola, a tam informacja, że dziecko zagraża innym dzieciom, jest niegrzeczne, nie słucha, bije kolegów, zrobił kupę na środku sali…

Można się wtedy załamać… ale jednocześnie to jest ten moment, w którym powinniśmy pomyśleć o zawarciu przejrzystego, mądrego „kontraktu” z własnym dzieckiem.

Od razu mówię, że nie na wszystkie dzieci i rodziców to działa. Zawsze jednak warto spróbować, a jeśli to nie pomoże to polecam rozmowę z psychologiem np. przedszkolnym, który obserwuje dziecko w przedszkolu. Dlaczego? Bo przyczyną takiego zachowania dziecka mogą być problemy z uwagą słuchową, z funkcjonowaniem w grupie, być może zaburzenia sensoryczne. Zanim jednak udamy się po fachową pomoc, warto spróbować zacząć wprowadzać zasady poprzez zawarcie „kontraktu”.

Od czego zaczynamy?

Ponieważ nie byliśmy konsekwentni od samego początku w wychowywaniu dziecka, a często sami nie należymy do ludzi konsekwentnych, trzeba wprowadzić pewne reguły i zasady postępowania w domu i poza nim. Od czego zaczynamy? Od samych siebie!

Nie możemy wymagać czegoś od dziecka, jeśli sami tego nie stosujemy lub robimy podobnie. Jeżeli nie podobają nam się konkretne zachowania dziecka – zastanówmy się najpierw czy my nie popełniamy podobnych błędów. Na przykład: „Mateusz nie sprząta po sobie ubrań – okazuje się, że tata Mateusza zawsze zostawia brudne ubrania obok łóżka”, „Mateusz nie sprząta po sobie zabawek – mama Mateusza nigdy nie odkłada przyborów do makijażu na miejsce”…

Nie oczekujmy od dziecka, że będzie sprzątało po sobie, kiedy widzi że inni domownicy nie sprzątają. Bądźmy samokrytyczni. To dla dobra własnego i dziecka.

Zróbmy spotkanie rodzinne i ustalmy co nam się nie podoba w zachowaniu dziecka. Powinny to być szczegółowe, konkretne opisy np. jeśli robi bałagan to co dokładnie rozrzuca i gdzie. Kiedy już ustalimy i wypiszemy co nam się nie podoba w zachowaniu dziecka (i oczywiście zweryfikujemy to z naszym postępowaniem w podobnych sytuacjach) warto omówić to z dzieckiem.

Oczywiście inaczej wygląda rozmowa z 3 latkiem, a inaczej z 7 latkiem, ale i tak NIE od razu omawiamy wszystkie reguły. Sugeruję zacząć od omówienia jednej zasady, a następnie wdrożyć ją w życie. Jeżeli próba ta zakończy się sukcesem, to dopiero wprowadzajmy kolejne zasady.

Ponieważ dziecko szybko może zapomnieć to co ustaliliście ustnie, warto te ustalenia napisać lub narysować i powiesić w jakimś widocznym dla wszystkich miejscu w domu.

Tłumacząc zasadę trzeba być precyzyjnym. Samo stwierdzenie, że ma mieć porządek w pokoju jest za mało konkretne i zrozumiałe. Trzeba dokładnie opisać czego od dziecka oczekujemy, np.: że każda zabawka ma mieć swoje miejsce – ustalcie jakie – i tam ma wracać po każdej zabawie; że sprzątamy po każdej zabawie i nie rozpoczynamy kolejnej zabawy, ani innej czynności zanim nie posprzątamy w pokoju. Takie uściślenie szczegółów zasad i „procedur” postępowania dziecka naprawdę się sprawdza! I jeżeli tylko będziemy KONSEKWENTNI (nie wolno ani razu odpuścić) to forma „kontraktu” powinna zdać egzamin.

„Kontrakt” bardzo dobrze się sprawdza u dzieci nie tylko zdrowych, ale również u dzieci z problemami rozwojowymi, a szczególnie u dzieci z autyzmem. Dzieci z autyzmem lubią mieć stały plan, powtarzalny, te same czynności, w tej samej kolejności, dlatego  tak ważne w ich przypadku jest ustalenie zasad, reguł i właśnie planu działania. To dzięki nim dziecko czuje się bezpieczniej, spokojniej i lepiej funkcjonuje.

W kolejnym artykule omówimy dokładnie, krok po kroku, jak wprowadzać zasady, czy nagradzać dziecko za wykonane zadanie oraz jak długo trzeba stosować dane zasady.

Barbara Kropielnicka – neurologopeda, terapeuta SI, właściciel Centrum RiM – dla dzieci z autyzmem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *